Do Ciebie drogi bracie, który ciągle błądzisz
I mimo strasznych cierpień nie chcesz zmieniać drogi.
Mówisz, że tak być musi, bo życie jest wredne,
A źli ludzie wrabiają Cię w jakieś nałogi.
Uwierz mi, że niedawno myślałem tak samo
Wierzyłem, że nie muszę nic w swym życiu zmieniać,
Winni wszystkiemu złemu byli inni, nie ja .
Czemu mnie potępiają zamiast mnie doceniać?
Aż przyszła taka chwila gdy zacząłem tonąć,
I wszystkie me mądrości w moment diabli wzięli.
Nie miałem chwili czasu na to by ochłonąć.
Zostało do wyboru, zginąć lub się zmienić.
I chociaż nie jest łatwo w mym wieku na zmiany
To wiara i chęć życia były w stanie sprawić,
Że zdołałem rozerwać ten krąg zakłamany
i otrzymałem szansę by siebie naprawić.
A dzisiaj gdy już mocniej stanąłem na nogi,
Że nigdy nie za późno by prostować drogi,
Gdyż prostymi drogami łatwiej dojść do nieba
To taką myślą dzielić mi się trzeba.