Kiedy dzisiaj oglądam życiorysu karty
Zmagania z alkoholem które przegrywałem
Nie mogę w to uwierzyć jak byłem uparty
Że widząc swoją klęskę, uznać jej nie chciałem.
I na nic się nie zdały przestrogi i groźby.
Stałem się niby kamień co dobra nie pragnie.
Więc jak ten kamień odepchnięty z drogi.
Wpadłem w nurt alkoholu i osiadłem na dnie.
I wtedy przyszła chwila której nie pojmuję
O której w swej hardości nigdy nie przyśniłem.
Usłyszałem wołanie by walki zaprzestać.
A ja wbrew własnej woli głowę pochyliłem
Dzisiaj po wielu latach odkrywam tą prawdę.
Z którą się długo godzić nie umiałem.
Słuchając głosu Boga odniosłem zwycięstwo
Spełniając jego wolę wolność uzyskałem